Cyt. Waldemar Łysiak :
Starożytni Grecy wymyślili demokrację jako ustrój kontr monarchiczny,
sprawiedliwszy od rządów arystokracji przybierających tak chętnie formę
ustroju tyrańskiego. Lecz piękna teoria i późniejsza praktyka rozminęły się
zupełnie. Pod rządami wszelakich władz republikańskich miała do dzisiaj
miejsce większa liczba zbrodni przeciwko życiu i prawu niż pod rządami
wszystkich monarchów od czasu wynalezienia demokracji.
Amatorska tylko znajomość dziejów wskazuje, że demokracji bardzo daleko do
ideału. Chrystus został demokratycznie, głosowaniem ludu (vox populi)
skazany na śmierć. Sokrates takoż na wypicie trucizny. Rekordowych
ludobójców wybrano (Hitler) lub wybierano (Stalin) całkowicie
demokratycznie, a później ogólnospołecznie wspierano. Podobnie Mussoliniego
i innych.
Demokracja (słowo greckie) znaczy: ludowładztwo. Rządy ludu są czystą
teorią, w istocie więc ludowładztwo sprowadza się do elekcji, gdzie wola mas
kreuje okresowo władzę przedstawicielską za pomocą większej liczby głosów. …
Fundator Banku USA, konserwatysta A.Hamilton kpił z
demokratycznego „majestatu wielkich liczb” dowodząc, iż trudno o
system „bardziej fałszywy niż warunkowanie kalkulacji politycznych regułami
kalkulacji arytmetycznej”. … Inaczej mówiąc: demokracja ma m.in. to do
siebie, że daje ludziom możliwość głosowania wbrew własnemu interesowi, a
wyborcy z tej okazji korzystają. Jak mówił J.Adams: „Twierdzenie, że lud
jest najlepszym strażnikiem swych praw, to bzdura niczym nie
usprawiedliwiona. Jest on najgorszym, wręcz żadnym ich strażnikiem”.
Dlaczego tak się dzieje – dlaczego tłumy potrafią przypominać lemingi
gromadnie maszerujące ku swej krzywdzie? Według potocznej diagnozy
kontrrepublikanów – wskutek zjawiska antynomicznego. Diagnoza owa mówi, że
chociaż ustrój demokratyczny składa się z wielu grzechów, wszelako jego
maxima culpa to sprzeczność między dwoma zasadami demokracji
rozreklamowanymi przez obywatela Rousseau i przez jakobinów – zasadami tymi
są czynne prawo wyborcze dla pełnoletniego i nieomylność większości.
Ponoieważ większość każdego społeczeństwa tworzą całkowite przygłupy, nie
mające dosłownie o niczym pojęcia – ich czynne prawo wyborcze parodiuje
rzekomą nieomylność werdyktu elekcyjnego, budując jej przeciwieństwo,
zbrodniczość lub komiczność.
To fakt, że w każdym plemieniu znajdziemy dużo więcej głupich niż mądrych
(podobnie jest prawdą, że kobiety notorycznie wybierają przystojniejszego,
zamiast przyzwoitszego i przytomniejszego), lecz główną słabością tłumu
elektorów wydaje się nie tyle zbiorowa głupota, ile cecha jej pokrewna –
zbiorowa łatwowierność (naiwność) ludzi. Zresztą chorują na tę przypadłość
(masowo!) również inteligentni ludzie. Oto czemu demokracja stanowi
wymarzoną estradę dla kłamców, zwłaszcza charyzmatycznych. Vulgo: dla
uwodzicieli. Widać tu jawną analogię między demokracją, a zawodowym
podrywaniem dam – demokracja to technika uwodzenia. Biegli gracze w
demokrację rozszyfrowali sekret owych facetów, którzy gorącą miłość
zdobywają kiedy chcą – sztuka polega na tym, by kobieta kupiła cię takiego,
jakiego udajesz. Społeczeństwa przypominają kobietę, lubią czarujących
udawaczy. Chociaż prawie każdy wyborca ma świadomość, że politycy to gang
dziesięciokaratowych skurwysynów – tłum daje się złowić co parę lat i
biegnie do urn głosować na sympatyczną bandę sprzedającą nadzieję. Nadzieja
to siła ślepa, bezrozumna i narkotycznie niepohamowana, niczym libido.
Spytajcie hazardzistów. …
Reasumując: system demokratyczny mógł zatriumfować dopiero w XX wieku, kiedy
wdrożyło go dużo państw. Jednocześnie planeta bardziej niż kiedykolwiek
skąpała się w gwałcie i bezprawiu, hańbie i żenadzie, we krwi i
niesprawiedliwości. Olimpijski triumf demokracji nie przyniósł więc ludziom
ani pokoju, ani wzrostu prawości, godności, bezpieczeństwa itp. – przyniósł
rekordowy horror. W tym zawiera się kłamstwo „najlepszego z ustrojów”.
pozdr.
sys29
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl ->
http://www.gazeta.pl/usenet/