„lojalkę” w stanie wojennym. Zobowiązał się do zachowania w tajemnicy
swoich rozmów i kontaktów ze Służbą Bezpieczeństwa. Opisał służbom specjalnym, z
kim i dlaczego utrzymuje kontakty, podał również nazwiska tych osób. Jeden z
jego współpracowników był funkcjonariuszem SB, inny zaś ważnym działaczem PZPR,
który wiele lat spędził w ZSRR. Te fakty dotyczą Janusza Palikota, posła
Platformy Obywatelskiej - pisze "Gazeta Polska".
Ten kontrowersyjny parlamentarzysta w swoich wypowiedziach chętnie posługuje się
insynuacjami, półprawdami i kłamstwami. Kiedy zaś idzie o jego przeszłość,
zachowuje wyjątkową powściągliwość, podając jedynie te fakty, które są dla niego
wygodne. Sprawdziliśmy przeszłość Janusza Palikota i początki jego biznesowej
kariery. Z ogólnodostępnych dokumentów wyłania się obraz zupełnie inny od tego,
jaki Palikot sam przedstawia w mediach.
Różne wersje
Janusz Palikot bezpardonowo atakował śp. Janusza Kurtykę, prezesa Instytutu
Pamięci Narodowej, który 10 kwietnia zginął w katastrofie smoleńskiej. We
wrześniu 2008 r. Palikot w Radiu Zet, mówiąc o zasobach IPN, stwierdził: „Moim
zdaniem trzeba spalić to esbeckie szambo”.
Czy na opinię Palikota miała wpływ zawartość jego teczki znajdującej się w
Instytucie Pamięci Narodowej? Nie wiadomo. Jedno jest pewne – wersje, które
prezentuje w mediach na temat przebiegu wydarzeń ze stanu wojennego, różnią się
od zawartości dokumentów na jego temat.
„(...) Przegrana skłoniła go jednak do zajęcia się polityką na poważnie. Odbył
rozmowę z Donaldem Tuskiem i okazało się, że o sprawach najważniejszych myślą
podobnie. Nie bez znaczenia był zapewne fakt, że obaj mają opozycyjne
doświadczenia z czasów PRL. Palikot, choć o kilka lat młodszy, był w chwili
wybuchu stanu wojennego zaangażowany w działalność opozycyjną. Aresztowany,
trafił na krótko do zamojskiego więzienia. Z dumą podkreśla, że nie dał się
złamać i niczego nie podpisał. Jednak tych, którzy wówczas podpisali, jest w
stanie zrozumieć. – Nocne przesłuchania z lampą świecącą w oczy. W celi wybite
okno, a na dworze siarczysty mróz. Trudno było wytrzymać – wspomina. Dlatego
jest za lustracją, ale rozsądną i przeciw wrzucaniu wszystkich do jednego worka
(...) – czytamy w artykule pt. „Duży Chłopiec” w tygodniku „Polityka” z marca
2007 r.
Tymczasem książce pt. „Płoną koty w Biłgoraju” sytuację ze stanu wojennego
przedstawia już nieco inaczej:
„(...) W grudniu dostałem instrukcję, aby podpisać dokument o podporządkowaniu
się prawu stanu wojennego i działać dalej. Tak też zrobiłem. W konsekwencji
zostałem ponownie zatrzymany i aresztowany i trafiłem na komendę w Zamościu,
gdzie brutalnie zmuszano mnie do podpisania deklaracji współpracy z SB, grożąc
celą z wodą po kolana, nasyłając facetów – stare ubeckie metody – którzy mieli
napędzić mi strachu. Nie będę ukrywał, bałem się, ale jednak niczego nie
podpisałem; po prostu miałem szczęście, bo po czterech dniach SB przestało się
mną interesować, po tym jak zmusiło do współpracy mojego kolegę. Bezpieka
liczyła, że przy jego pomocy rozpracuje naszą siatkę. Uniknąłem więc hańby
dzięki temu, że on się załamał. Jednak kolega przyznał mi się, że podpisał
zobowiązanie do współpracy, ja zaś namówiłem go, by powiedział o tym również
innym, i to go ocaliło – nikt go nie potępiał za słabość. Odzyskałem więc
wolność wraz z innymi aresztowanymi (...)” – czytamy w „Płoną koty w Biłgoraju”.
Jak było naprawdę? Według dokumentów zachowanych w IPN, Janusz Palikot 17
grudnia 1981 r. własnoręcznie napisał tzw. lojalkę, o której wspomina w swojej
książce. W dokumencie zatytułowanym „Oświadczenie” czytamy:
„Ja niżej podpisany Palikot Janusz oświadczam, że w okresie stanu wojny nie będę
podejmował działań sprzecznych z postanowieniami dekretu o stanie wojennym.
Stwierdzam, że dotychczas nie spotkałem się z ulotkami o wrogiej treści i
których nie posiadam” Podpisano: „Janusz Palikot”.
Z archiwów wynika, że nie był to jednak jedyny dokument popisany przez niego dla
SB. Obecny polityk Platformy Obywatelskiej nigdzie nie wspomina o zobowiązaniu,
które według dokumentów znajdujących się w IPN, podpisał w styczniu 1982 r.:
„Zobowiązanie. Ja niżej podpisany Janusz Palikot zobowiązuję się do zachowania w
ścisłej tajemnicy treści prowadzonych rozmów oraz utrzymywanych kontaktów ze
Służbą Bezpieczeństwa. Palikot Janusz”.
Opisał SB swoją działalność
W katalogach zamieszczonych na stronie internetowej IPN znajduje się informacja
na temat Janusza Palikota. Czytamy w niej m.in.: „14 grudnia 1981 roku został
zarejestrowany jako osoba rozpracowywana w ramach SOR kryptonim »Apel« (nr rej
61 27) w związku z podejrzeniem o drukowanie i kolportaż ulotek na terenie
miasta Biłgoraj. Sprawę zakończono przeprowadzeniem rozmowy
profilaktyczno-ostrzegawczej i w dniu 16.01 1984 zdjęto z ewidencji. Materiały
złożono w archiwum wydziału C WUSW w Zamościu pod nr 918/II i zmikrofilmowano,
zniszczono w dniu 30.10.1989 r.”.
Dużo więcej można dowiedzieć się z zachowanych dokumentów, które znajdują się w
teczce Janusza Palikota. Są tam nie tylko przytoczone powyżej oświadczenie i
zobowiązanie, ale także własnoręcznie napisany przez niego tuż po wprowadzeniu
stanu wojennego kilkustronicowy dokument.
(...)
Jak to możliwe, że nikomu nieznany, biedny chłopak z Biłgoraju w ciągu paru lat
stał się jednym z najbogatszych ludzi w Polsce, co umożliwiło mu start w wielką
politykę? Kim są ludzie, dzięki którym Janusz Palikot zrobił karierę? – o tym w
następnym numerze „Gazety Polskiej”.
Dorota Kania
|