Paladyn
* CommentTime9 minut temu
Wróciłem niedawno do Łodzi i chciałbym wystosować apel do
wysportowanych mężczyzn.
Chciałem go zacząć od słów "słuchaj mnie bando internetowych
napinaczy...", ale złość mi szybko mija, więc sformułuję go
dyplomatycznie i grzecznie.
Zacznijmy od początku. Moim zdaniem to, że trzeciego sierpnia nie
pozwolono księżom zabrać krzyża, było błędem, lecz teraz władza
zarówno świecka jak i kościelna toleruje przynajmniej oficjalnie jego
obecność. Te sprawy są teraz nieistotne. Pod krzyżem kręcą się różni
ludzie. Owszem, można tam znaleźć oszołomów. Jednak to też jest
nieistotne. Może PiS coś zyskuje na takim przebiegu wydarzeń, lecz to
również nie ma znaczenia.
Istotna jest ta horda antyklerykałów, lewaków i anarchistów wspierana
przez podpitych gości pobliskiego baru zagrażająca pobożnym katolikom.
Ich agresja wobec szczerze modlących się przybiera różne formy:
psychiczną, słowną i fizyczną.
Pojechałem tam wczoraj i spędziłem 10 nocnych godzin przy krzyżu. Źle
oceniłem sytuację. Tam i trzydziestu facetów nie byłoby zbyt wielu.
Wokół półkola modlących się było nas sześciu konkretniejszych facetów
i mieliśmy mnóstwo roboty. Przy płocie stało jeszcze z 5 innych.
Miałem tej nocy dwie szarpaniny, które mogły przerodzić się w spore
bijatyki i żałowałem, iż wziąłem okulary a nie soczewki kontaktowe. Na
szczęście straciłem tylko butelkę wody i plan Warszawy. Trudno zliczyć
nieprzyjemne rozmowy i oznaki chamstwa, które trzeba było znieść w
jedną noc.
Wśród tej garstki pilnujących znajdował się bodajże Adam
Czeczetkowicz. I zgadnijcie co? Tam na miejscu zamieniłbym dziesięciu
mędrków z przeintelektualizowanymi wywodami, którzy znajdą 100
powodów, by zracjonalizować swoje tchórzostwo, na jednego
Czeczetkowicza. On przynajmniej nadstawiał z nami karku, a netowe
mądrale potrafią tylko gadać, jak to będziemy pięknie umierać za
ojczyznę, gdy przyjdzie czas. Nie łudźcie się. Skoro teraz, gdy trzeba
zaryzykować najwyżej lekkie obrażenia, aby antyklerykalna banda nie
zmasakrowała garstki katolików, nie znajdujecie w sobie motywacji do
działania, to życzę powodzenia, jeśli myślicie, że w czasie wojny
cudownie na was spłyną odwaga i chęci.
Było mi wstyd przed tymi dzielnymi katolickimi kobietami, seniorami i
przed księdzem Małkowskim, który przyszedł poprowadzić wieczorne
modlitwy, że wszystko, na co stać katolickich mężczyzn, to ta nasza
garstka.
Jeśli czujecie aż taką pogardę i odrazę do tych ludzi modlących się
pod krzyżem i w ogóle jesteście ponad to, stańcie obok. Przypatrzcie
się, co się tam naprawdę dzieje między 21 a 3 rano. Obowiązkiem
mężczyzny jest stanąć w obronie każdego niewinnego!
Może jestem niesprawiedliwy w swoich osądach, ale tak to czuję po tej
pełnej wrażeń nocy, która przypomniała mi pracę w ochronie na
stadionach i przy dyskotekach."
http://rebelya.pl/discussion/4993/prosimy-o-wsparcie-pod-krzyzem/#Item_0