ruthF
Gość
|
2010-05-24, 11:58 realny test na rozmowie kwalifikacyjnej
|
|
W pewnym wydawnictwie zatrudnionych zostało kilkanaście osób w charakterze
tłumaczy, grafików, handlowców i marketingowców. Akcja rekrutacyjna wyglądała
następująco. Dyrektor zlecił ogłoszenie w prasie, w którym napisane było, że
wydawnictwo X zatrudni osoby na dane stanowisko i sformułowane konkretne
oczekiwania wobec kandydatów, np. znajomość Corela u grafików. Kandydaci
mieli stawiać się w wyznaczonych godzinach osobiście w biurze i rekrtutant
oraz kierownik danej sekcji w wydawnictwie (np. marketingowej czy
translatorskiej) dawali im konkretne zadania. Np. dostawali typowy tekst A4
(1800 znaków) po polsku a kandydaci mieli go przetłumaczyć na wybrany język w
ciągu godziny, dysponując słownikiem i laptopem z dostępem do internetu. W
przypadku handlowców, umawiano się z nimi indywidualnie i kazano im
wyszukiwać a następnie dzwonić do potencjalnych klientów i próbować sprzedać
produkt (pozyskać reklamę w jednym z pism lub namówić na wydanie katalogu
itp. - w zależności od specyfiki). Graficy mieli wykonać zadania graficzne
itp.
Od kandydatów nie wymagano żadnych dokumentów: ani CV, ani LM, nie pytano o
doświadczenie zawodowe, o kwalifikacje, wykształcenie itp. O wszystkim
decydował, czasem bardzo złożony, test ich konkretnych umiejętności.
Co myślicie o takiej sytuacji? Czy jest to dobra metoda rekrutacji i w jakim
przypadku? Historię usłyszałem od znajomego, który przy tej rekrutacji dostał
pracę (grafikę) i bardzo sobie ją chwali. Jako pracodawca zastanawiam się nad
czymś podobnym, będąc świadomym bzdur, które wypisują ludzie w CV i LM oraz
lewych referencji.
ruthF
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|
|
|
|
Reklamy
|
|
Liwiusz
Gość
|
2010-05-24, 14:03 Re: realny test na rozmowie kwalifikacyjnej
|
|
Cytat: | Co myślicie o takiej sytuacji? Czy jest to dobra metoda rekrutacji i w jakim
przypadku? Historię usłyszałem od znajomego, który przy tej rekrutacji dostał
pracę (grafikę) i bardzo sobie ją chwali. Jako pracodawca zastanawiam się nad
czymś podobnym, będąc świadomym bzdur, które wypisują ludzie w CV i LM oraz
lewych referencji.
|
To jest bardzo dobry sposób rekrutacji. Grafika/tłumacza/handlowca
zatrudni się, albo i nie, ale setki przetłumaczonych tekstów, zrobionych
grafik i sprzedanych usług to nie w kij dmuchał. Dla takiej rekrutacji
mógłbym nawet wykupić stałe ogłoszenie w gazecie-praca!
--
Liwiusz
|
|
|
|
Maciej Ślużyński
Gość
|
2010-05-24, 14:10 Re: realny test na rozmowie kwalifikacyjnej
|
|
Cytat: |
Co myślicie o takiej sytuacji? Czy jest to dobra metoda rekrutacji i w
jakim przypadku? Historię usłyszałem od znajomego, który przy tej
rekrutacji dostał pracę (grafikę) i bardzo sobie ją chwali. Jako
pracodawca zastanawiam się nad czymś podobnym, będąc świadomym bzdur,
które wypisują ludzie w CV i LM oraz lewych referencji.
To jest bardzo dobry sposób rekrutacji. Grafika/tłumacza/handlowca
zatrudni się, albo i nie, ale setki przetłumaczonych tekstów, zrobionych
grafik i sprzedanych usług to nie w kij dmuchał. Dla takiej rekrutacji
mógłbym nawet wykupić stałe ogłoszenie w gazecie-praca!
--
Liwiusz
|
Kolega Liwiusz, jak widzę, pochodzi ze starej dobrej szkoły, która zakłada z
góry, że każdy pracodawca to kapitalista, złodziej, wyzyskiwacz i kanalia
;-)
A z kolei Kolega RUTHF też ma marne wyobrażenie o szukających pracy, skoro
zakłada z góry, że ich CV pełne są lewych referencji i zmyślonych
umiejętności ;-)
Według mnie taki sposób rekrutacji nie jest zly, pod jednym warunkiem - że
masz ludzi potrzebnych do zweryfikowania przykładowej pracy osób starających
sie o takie zajęcie, albo że potrafisz sam to zrobić. I ten model rekrutacji
sprawdzać się będzie raczej na stanowiskach wymagających działania
energicznego, choć na granicy rutyny. Kreacją tutaj ciężko się będzie
wykazać. Chociaż - kto wie?
--
Pozdrawiam serdecznie
Maciej Ślużyński
www.bankmodeli3d.pl
Sprzedawaj swoje modele 3D u nas!
|
|
|
|
Kaizen
Gość
|
2010-05-24, 14:31 Re: realny test na rozmowie kwalifikacyjnej
|
|
Cytat: | Co myślicie o takiej sytuacji? Czy jest to dobra metoda rekrutacji i w jakim
przypadku? Historię usłyszałem od znajomego, który przy tej rekrutacji dostał
pracę (grafikę) i bardzo sobie ją chwali. Jako pracodawca zastanawiam się nad
czymś podobnym, będąc świadomym bzdur, które wypisują ludzie w CV i LM oraz
lewych referencji.
|
IMO dobra metoda.
Tylko żeby była jasność - majątkowe prawa autorskie pozostają przy
autorze i niedoszły pracodawca nie ma prawa wykorzystać ich bez zgody
autora (więc dla jasności sprawy IMO powinien być podpisany dokument, że
może je wykorzystać tylko i wyłącznie do celów rekrutacji - inaczej
naraża się na posądzenie, o wykorzystywanie kandydatów, co wielu dobrych
specjalistów zniechęci).
--
Pozdrawiam,
Kaizen xnvmra@cbpmgn.sz zanim zapytasz odwiedź www.google.com
GG 2122; ICQ#: 64457775 e-mail Rot13 coded
If you cannot make sth good, make it looking good. - Bill Gates
|
|
|
|
MarcinF
Gość
|
2010-05-24, 14:51 Re: realny test na rozmowie kwalifikacyjnej
|
|
Cytat: | Od kandydatów nie wymagano żadnych dokumentów: ani CV, ani LM, nie pytano o
doświadczenie zawodowe, o kwalifikacje, wykształcenie itp. O wszystkim
decydował, czasem bardzo złożony, test ich konkretnych umiejętności.
|
czyli dobre na stanowiska na ktore nadaje sie kazdy, a jednoczesnie malo kto
chce aplikowac, wtedy jest szansa ze ktos bedzie chcial wziac w tym udzial,
a jednoczesnie liczba kandydatow bedzie na tyle nieduza ze bedzie mozliwe
zorganizowanie indywidualnych testow dla wszystkich
|
|
|
|
Karol
Gość
|
2010-05-24, 15:23 Re: realny test na rozmowie kwalifikacyjnej
|
|
Cytat: | Od kandydatów nie wymagano żadnych dokumentów: ani CV, ani LM, nie pytano o
doświadczenie zawodowe, o kwalifikacje, wykształcenie itp. O wszystkim
decydował, czasem bardzo złożony, test ich konkretnych umiejętności.
Co myślicie o takiej sytuacji? Czy jest to dobra metoda rekrutacji i w jakim
przypadku? Historię usłyszałem od znajomego, który przy tej rekrutacji dostał
pracę (grafikę) i bardzo sobie ją chwali. Jako pracodawca zastanawiam się nad
czymś podobnym, będąc świadomym bzdur, które wypisują ludzie w CV i LM oraz
lewych referencji.
|
Zdecydowanie polecam. Ostatnio szukając pracy trafił mi się porąbany
pacjent (zwący się pracodawcą) wypytujący co robiłem 10 lat temu... gdy
pracowałem jeszcze w innej branży. Mało brakowało a nie wysłałem go na
drzewo.
--
pzdr
|
|
|
|
jurajski Jaskiniowiec
Gość
|
2010-05-24, 16:29 Re: realny test na rozmowie kwalifikacyjnej
|
|
Cytat: |
Co my¶licie o takiej sytuacji? Czy jest to dobra metoda rekrutacji i w
jakim przypadku? Historiê us³ysza³em od znajomego, który przy tej
rekrutacji dosta³ pracê (grafikê) i bardzo sobie j± chwali. Jako
pracodawca zastanawiam siê nad czym¶ podobnym, bêd±c ¶wiadomym bzdur,
które wypisuj± ludzie w CV i LM oraz lewych referencji.
To jest bardzo dobry sposób rekrutacji. Grafika/t³umacza/handlowca
zatrudni siê, albo i nie, ale setki przet³umaczonych tekstów, zrobionych
grafik i sprzedanych us³ug to nie w kij dmucha³. Dla takiej rekrutacji
móg³bym nawet wykupiæ sta³e og³oszenie w gazecie-praca!
--
Liwiusz
Kolega Liwiusz, jak widzê, pochodzi ze starej dobrej szko³y, która
zak³ada z
góry, ¿e ka¿dy pracodawca to kapitalista, z³odziej, wyzyskiwacz i kanalia
;-)
A z kolei Kolega RUTHF te¿ ma marne wyobra¿enie o szukaj±cych pracy,
skoro
zak³ada z góry, ¿e ich CV pe³ne s± lewych referencji i zmy¶lonych
umiejêtno¶ci ;-)
Wed³ug mnie taki sposób rekrutacji nie jest zly, pod jednym warunkiem -
¿e
masz ludzi potrzebnych do zweryfikowania przyk³adowej pracy osób
staraj±cych
sie o takie zajêcie, albo ¿e potrafisz sam to zrobiæ. I ten model
rekrutacji
sprawdzaæ siê bêdzie raczej na stanowiskach wymagaj±cych dzia³ania
energicznego, choæ na granicy rutyny. Kreacj± tutaj ciê¿ko siê bêdzie
wykazaæ. Chocia¿ - kto wie?
Dokladnie. Dodalbym, ze bardzo mile widziane sa rozmowy wstepne - |
niekoniecznie osobiscie. Nie raz proponowalem, ze zanim pojade na drugi
koniec kraju, to z checia na wlasny koszt zadzwonie, by porozmawiac o
moich kwalifikacjach z kims kompetentnym, by ta osoba stwierdzila, czy
nadal chce mnie widziec.... Na tego typu prosbe, do dzisiaj zgodzila sie
tylko _jedna_ firma. Bo co da moja obecnosc na miejscu? Te same pytania
mozna zadac przez telefon, by odsiac mase kandydatow, a przy tym
zaoszczedzic sobie, jak i aplikujacym czas i pieniadze.
Niestety, pipy w HR sa na tyle tepe, ze musza osobiscie widziec kandydata,
by mu zadac szablonowe pytania. Co szkodzi powiedziec po angielsku kilka
zdan, przez tel. by przekonac sie o znajomosci angielskiego? Malo tego -
czasem trudno jest z dnia na dzien dojechac z Krakowa do Szczecina w ciagu
kilku godz. Bo tak zazwyczaj jest, ze pipy dzwonia o 15ej i chca sie
spotkac dnia nastepnego o 9ej Na moja prosbe, czy nie moznaby przesunac
chociaz godziny spotkania, zazwyczaj slysze odmowe...
|
|
|
|
Jackare
Gość
|
2010-05-24, 22:09 Re: realny test na rozmowie kwalifikacyjnej
|
|
Cytat: | W pewnym wydawnictwie zatrudnionych zostało kilkanaście osób w charakterze
tłumaczy, grafików, handlowców i marketingowców. Akcja rekrutacyjna
wyglądała
następująco. Dyrektor zlecił ogłoszenie w prasie, w którym napisane było,
że
wydawnictwo X zatrudni osoby na dane stanowisko i sformułowane konkretne
oczekiwania wobec kandydatów, np. znajomość Corela u grafików. Kandydaci
mieli stawiać się w wyznaczonych godzinach osobiście w biurze i rekrtutant
oraz kierownik danej sekcji w wydawnictwie (np. marketingowej czy
translatorskiej) dawali im konkretne zadania. Np. dostawali typowy tekst
A4
(1800 znaków) po polsku a kandydaci mieli go przetłumaczyć na wybrany
język w
ciągu godziny, dysponując słownikiem i laptopem z dostępem do internetu. W
przypadku handlowców, umawiano się z nimi indywidualnie i kazano im
wyszukiwać a następnie dzwonić do potencjalnych klientów i próbować
sprzedać
produkt (pozyskać reklamę w jednym z pism lub namówić na wydanie katalogu
itp. - w zależności od specyfiki). Graficy mieli wykonać zadania graficzne
itp.
Od kandydatów nie wymagano żadnych dokumentów: ani CV, ani LM, nie pytano
o
doświadczenie zawodowe, o kwalifikacje, wykształcenie itp. O wszystkim
decydował, czasem bardzo złożony, test ich konkretnych umiejętności.
Co myślicie o takiej sytuacji? Czy jest to dobra metoda rekrutacji i w
jakim
przypadku? Historię usłyszałem od znajomego, który przy tej rekrutacji
dostał
pracę (grafikę) i bardzo sobie ją chwali. Jako pracodawca zastanawiam się
nad
czymś podobnym, będąc świadomym bzdur, które wypisują ludzie w CV i LM
oraz
lewych referencji.
ruthF
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -
http://www.gazeta.pl/usenet/
|
Kiedy przyjmowałem do pracy np absolwentów średnich szkół elektronicznych
którzy nazywali siebie elektronikami czy też technikami elektronikami
robiłem bardzo prosty test: brałem schemat urządzenia i płytę pcb obsadzoną
elementami i pytałem o elementy. Najpierw schemat i rozpoznawanie elementów
na schemacie, potem urządzenie i rozpoznawanie elementów na płycie.
80-90 procent osób nie potrafiło rozpoznac elementów zarówno na schemacie
jak i na płycie. Nie było żadnych pytań o zasadę działania, przebieg sygnału
i innych kosmicznych zagadnień. Proste rozpoznawanie elementów
elektronicznych jak rezystory, kondensatory, potencjometry, dławiki,
tranzystory itp.
Hitem testu był zawsze rezonator kwarcowy (kwarc). 95% nie rozpoznawało na
schemacie symbolu kwarcu, podobnie na płycie. Była też spora liczba osób
które nie rozpoznawały kwarcu na schemacie ale rozpoznawały go na płytce.
Pytania czy "rozmowa" na temat ukierunkowania zainteresowań w dziedzinie
elektroniki to już była aboslutna abstrakcja. Ze 150 - 200 osób składających
dokumnety jako-takie pojęcie miało i nadawało się do pracy KILKA osób:
cztery do ośmiu i one były zatrudniane. Pozostałe osoby to była jedna wielka
ściema. Aż dziw bierze że nauczycielom nie wstyd firmować swymi nazwiskami
taki poziom wiedzy i dawać dyplomy zawodowe ludziom którzy wydają się nie
mieć z wyuczonym zawodem obsolutnie nic wspólnego.
Zdarzało mi się prowadzić w firmie praktykantów - studnetów keirunków HR
którzy wykonywali w ramach praktyk i zbierania materiałów do prac
dyplomowych/magisterskich różne badania, np badanie satysfakcji z pracy
wśród pracowników firmy. Robili ankiety, zbierali dane, opracowywali
materiał w dość dziwaczno-debilny sposób: rysowali wykres i pisali tyle
procent odpowiedziało tak, tyle tak a tyle siak, czyli pisali słowami to co
bylo widać na wykresie i w tabeli. I co dalej? I nic dalej. Absolutnie nie
potrafili wyciągnąć podstawowych wniosków z wykonanych badań. Naprawdę po
takich badaniach otrzymywaliśmy świetny materiał na temat nastrojów w firmie
i odczuć pracowników a co za tym idzie potencjalnych zamiarów, zaś osoby
tworzące ten materiał absolutnie nie potrafiły go zinterpretować nie mówiąc
o tym ze na pytanie jak uzyć tego materiału w warunkach prawdziwej
istaniejącej firmy nie potrafiły zrozumieć po co ktoś chciałby użyć tego
materiału w celu innym niz napisanie pracy końcowej na studiach. Nie
widziały zastosowania. Moze dla tego że to były dziewczyny i nikt im nie
powiedział że mozna taki materiał wykorzystać do czego innego niż napisanie
pracy dyplomowej czy magisterskiej....
Oczywiście miałem przyjemność i okazję pracować z ludźmi wybitnymi i
nieprzeciętnie zdolnymi co poczytuję sobie za zaszczyt bo wiele się od nich
nauczyłem i to nie tylko na płaszczyźnie zawodowej. Oczywiście trafiały się
także takie osoby w czasie róznych rekrutacji, praktyk staży. Byli także
ludzie o normalnym przeciętnym poziomie umiejętności czy wiedzy ale za to
niesłychanie solidni, pracowici i wykonujący swą pracę na wysokim poziomie
jakościowym, nie przepuszczjący niedoróbek i przewidujący skutki
potensjalnych błędów - świetni jako ludzie, wartościowi jako pracownicy.
Niestety podczas rekrutacji większość stanowiły osoby o cechach jak w dwóch
pierwszy akapitach tego opisu.
Nie jestem i nie byłem HRowcem.
--
Jackare
|
|
|
|
Smok Eustachy
Gość
|
2010-05-25, 01:24 Re: realny test na rozmowie kwalifikacyjnej
|
|
/..../
Cytat: | Kiedy przyjmowałem do pracy np absolwentów średnich szkół elektronicznych
którzy nazywali siebie elektronikami czy też technikami elektronikami
robiłem bardzo prosty test: brałem schemat urządzenia i płytę pcb
obsadzoną elementami i pytałem o elementy.
|
Nikt nie jest idealny. Jedni nie rozpoznają drudzy nie tną cytatów.
Cytat: |
Zdarzało mi się prowadzić w firmie praktykantów - studnetów keirunków HR
którzy wykonywali w ramach praktyk i zbierania materiałów do prac
dyplomowych/magisterskich różne badania, np badanie satysfakcji z pracy
wśród pracowników firmy. Robili ankiety, zbierali dane, opracowywali
materiał w dość dziwaczno-debilny sposób: rysowali wykres i pisali tyle
procent odpowiedziało tak, tyle tak a tyle siak, czyli pisali słowami to
co bylo widać na wykresie i w tabeli. I co dalej? I nic dalej. Absolutnie
nie potrafili wyciągnąć podstawowych wniosków z wykonanych badań.
|
Trzeba się było pytać do znudzenie: to dużo czy mało?
To dobrze czy źle?
Umieli interpretować wykres a to już sporo.
--
Plum Plum
|
|
|
|
Jackare
Gość
|
2010-05-25, 06:20 Re: realny test na rozmowie kwalifikacyjnej
|
|
Cytat: |
Trzeba się było pytać do znudzenie: to dużo czy mało?
To dobrze czy źle?
Umieli interpretować wykres a to już sporo.
Sporo, sporo. Na ostatnim roku studiów to już osiągnięcie zwłaszcza że to |
nie była intepretacja tylko słowny opis tego co wykres przedstawiał , ale
lepsze to niż nic i w razie czego jest co do CV wpisać.
--
Jackare
|
|
|
|
jcm
Gość
|
2010-05-26, 08:38 Re: realny test na rozmowie kwalifikacyjnej
|
|
htep92
Cytat: | Kiedy przyjmowałem do pracy np absolwentów średnich szkół elektronicznych
którzy nazywali siebie elektronikami czy też technikami elektronikami robiłem
bardzo prosty test: brałem schemat urządzenia i płytę pcb
obsadzoną elementami i pytałem o elementy. Najpierw schemat i
rozpoznawanie elementów na schemacie, potem urządzenie i rozpoznawanie
|
Wystarczyło o prawo Ohma zapytać, bo prawa Kirchhoffa już mogłyby wydać się za
trudne, nie do przejścia. Nie ten poziom. To nie byli przecież absolwenci
wyższych uczelni.:-D
Cytat: | Hitem testu był zawsze rezonator kwarcowy (kwarc). 95% nie rozpoznawało
na schemacie symbolu kwarcu, podobnie na płycie. Była też spora liczba
osób które nie rozpoznawały kwarcu na schemacie ale rozpoznawały go na
płytce. Pytania czy "rozmowa" na temat ukierunkowania zainteresowań w
dziedzinie elektroniki to już była aboslutna abstrakcja. Ze 150 - 200
osób składających dokumnety jako-takie pojęcie miało i nadawało się do
pracy KILKA osób: cztery do ośmiu i one były zatrudniane. Pozostałe
osoby to była jedna wielka ściema. Aż dziw bierze że nauczycielom nie
wstyd firmować swymi nazwiskami taki poziom wiedzy i dawać dyplomy
zawodowe ludziom którzy wydają się nie mieć z wyuczonym zawodem
obsolutnie nic wspólnego.
|
Ale tak jest wszędzie, we wszystkich zawodach.
Kilka procent to "perełki" - ludzie wybitni i twórczy pasjonaci,
kolejne 20-30% to przeciętni, ale solidni rzemieślnicy,
a reszta- miernota, ludzie, którzy nie mają żadnego mentalnego związku z tym,
czego się uczą, bądź wykonują. Nie, żeby byli jakoś mało zdolni, ale
powiedziałbym, że nie mają powołania ku temu, a motywacja kształcenia w danym
kierunku była inna niż pogłębianie wiedzy i zainteresowań (albo z początku im
się tak wydawało, potem zmienili zdanie).
A nauczyciele, cóż, "ciągną delikwenta za uszy", nie zawsze bezinteresownie.
Cytat: | Zdarzało mi się prowadzić w firmie praktykantów - studnetów keirunków HR
którzy wykonywali w ramach praktyk i zbierania materiałów do prac
dyplomowych/magisterskich różne badania, np badanie satysfakcji z pracy wśród
pracowników firmy. Robili ankiety, zbierali dane, opracowywali materiał w dość
dziwaczno-debilny sposób: rysowali wykres i pisali tyle procent odpowiedziało
tak, tyle tak a tyle siak, czyli pisali słowami to
co bylo widać na wykresie i w tabeli. I co dalej? I nic dalej.
Absolutnie nie potrafili wyciągnąć podstawowych wniosków z wykonanych
badań. Naprawdę po takich badaniach otrzymywaliśmy świetny materiał na
temat nastrojów w firmie i odczuć pracowników a co za tym idzie
potencjalnych zamiarów, zaś osoby tworzące ten materiał absolutnie nie
potrafiły go zinterpretować nie mówiąc o tym ze na pytanie jak uzyć
tego materiału w warunkach prawdziwej istaniejącej firmy nie potrafiły
zrozumieć po co ktoś chciałby użyć tego materiału w celu innym niz
napisanie pracy końcowej na studiach. Nie widziały zastosowania. Moze
dla tego że to były dziewczyny i nikt im nie powiedział że mozna taki
materiał wykorzystać do czego innego niż napisanie pracy dyplomowej czy
magisterskiej....
|
Ludziom od podstawówki wtłacza się pokłady encyklopedycznej wiedzy, nie ucząc
przy tym analitycznego myślenia, co skutkuje kwiatkami takimi, jak przytoczony
przez Ciebie.
Cytat: | Oczywiście miałem przyjemność i okazję pracować z ludźmi wybitnymi i
nieprzeciętnie zdolnymi co poczytuję sobie za zaszczyt bo wiele się od
nich nauczyłem i to nie tylko na płaszczyźnie zawodowej. Oczywiście
trafiały się także takie osoby w czasie róznych rekrutacji, praktyk
staży. Byli także ludzie o normalnym przeciętnym poziomie umiejętności
czy wiedzy ale za to niesłychanie solidni, pracowici i wykonujący swą
pracę na wysokim poziomie jakościowym, nie przepuszczjący niedoróbek i
przewidujący skutki potensjalnych błędów - świetni jako ludzie,
wartościowi jako pracownicy. Niestety podczas rekrutacji większość
stanowiły osoby o cechach jak w dwóch pierwszy akapitach tego opisu.
Nie jestem i nie byłem HRowcem.
|
Ja też nie, ale moje spostrzeżenia są podobne do Twoich.
j.
--- news://freenews.netfront.net/ - complaints: news@netfront.net ---
|
|
|
|
Ja-Gaar
Gość
|
2010-05-28, 05:04 Re: realny test na rozmowie kwalifikacyjnej
|
|
Cytat: |
Ludziom od podstawówki wtłacza się pokłady encyklopedycznej wiedzy, nie ucząc
przy tym analitycznego myślenia, co skutkuje kwiatkami takimi, jak przytoczony
przez Ciebie.
|
Blednie zakladasz, ze analitycznego, logiczne myslenia da sie nauczyc.
To jest cecha wrodzona (lub nie).
|
|
|
|
Tomasz Kaczanowski
Gość
|
2010-05-28, 14:09 Re: realny test na rozmowie kwalifikacyjnej
|
|
Cytat: | Ludziom od podstawówki wtłacza się pokłady encyklopedycznej wiedzy, nie ucząc
przy tym analitycznego myślenia, co skutkuje kwiatkami takimi, jak przytoczony
przez Ciebie.
Blednie zakladasz, ze analitycznego, logiczne myslenia da sie nauczyc.
To jest cecha wrodzona (lub nie).
|
Nie wiem, czy można nauczyć, ale wiem, że można je skutecznie
wyłączyć... W czasach studenckich udzielałem korepetycji i zdarzyło się
kilka osób, które przez błędy nauczyciela nie myślały. Trzeba było ich
tego nauczyć.... Całe szczęście było to jeszcze na poziomie szkoły
podstawowej (obecnie to już chyba byłoby gimnazjum), ale się udało.
--
Kaczus
http://kaczus.republika.pl
|
|
|
|