problem jest z tych przesmiesznych,ale jest,wiec pytam o Wasze zdanie, jak
byscie zareagowali będąc w takiej sytuacji:
Znajoma mieszka
- sama
- w mieszkaniu wlasnosciowym.
Jest w tym domu wspolnota mieszkancow. Jest tez ktos przewodniczacym tej
wspolnoty. I na koncu - jest wynajety przez wspolnote administrator budynku.
Bardzo czesto pomieszkuje u tej mojej znajomej jej przyjaciel. Pomieszka z
dwa tygodnie, na jakis tydzien znika w sprawach zawodowych, znow pomieszka z
trzy tygodnie, znika na tydzien w Polsce dziennikarsko, itp. Powiedzmy, ze
srednio moga kojarzyc niektorzy ze wspolnoty, że facet pomieszkuje 20 dni z
30-tu w miesiacu.
Nikt i nic do tej sytuacji nie miał.
Az tu nagle konflikt jak z filmu slapsticowego: w miescie były upaly, moja
znajoma non stop otwierała na oścież, zazwyczaj tylko uchylone, duze okno na
klatce schodowej. Ona otwiera - przewodniczaca wspolnoty domyka. Znajoma
otwiera - tamta znow domyka. Upaly jak cholera, zero ruchu powietrza. Nikomu
z lokatorow klatki nie przeszkadza to okno wietrzace klatke schodowa, nikt i
nigdy go nie domykal, tylko tej przewodniczacej wspolnoty wadziło. Przyszla
z awantura, to znajoma mowi, że o oknie sluzacym do otwierania nie bedzie
gadac, bo to wspolna wlasnosc i koniec rozmowy.
Mijaja z dwa tygodnie.
Do mojej znajomej przychodzi pismo. Nie od mieszkajacej wyzej sasiadki,
przewodniczacej wspolnoty, ale - od administratora. Pismo jest jak z Mrożka
wczesno-gorszego, jest oficjalne, z pieczeciami, podpisane przez
administratora jakiegos magistra od tego i tego. Pismo ewidentnie
wysterowane przez przewodniczaca wspolnoty.
Pismo zionie srodkowym Bierutem:
1.
wzywa sie moja znajoma do zaprzestania otwierania okna, bo WSZYSCY
LOOKATORZY protestuja przeciwko otwieraniu okna, ale i dlatego, że grozi to
uszkodzeniem, czy jakos tak, substancji mieszkaniowej.
(kurcze - upaly jak cholera, ale nie otwieraj okien, bo powietrze
2.
A tutaj juz powazniej, w duchu Bierutowych czasow:
nie mam tego pisma przed nosem, ale jakos tak napisal adminstrator: wedle
prawdopodobnej wiedzy (czy: że powzial informacje) w lokalu tym zamieszkuje
wiecej niz jedna osoba, wiec prosze placic za wywalanie smieci, wode itp itd
za dwie osoby, nie za jedna. Wzywa sie do tego wlasnie.
Mnie taki list jedzie na milę donosem do administratora o trybie zycia
wlasciciela mieszkania.
Co to za brednie nakazowe z tym oknem? Przeciez to chore jest.
A przede wszystkim:
co to za wtrynianie nosa w czyjes zycie prywatne, co i kogo moze obchodzic,
czy znajoma gosci brata, swata, czy kochanka? Czy jak przyjedzie rodzina na
trzy tygodnie z Panamy, potem wyjedzie, potem rodzice ze wsi na dwa
tygodnie, to ma placic wiekszy czynsz z tego tytulu?
PYTAM:
o Wasze zdanie - jak byscie zareagowali na taki list administratora, a
chodzi - w gruncie rzeczy, pomimo smieszności - o aspekt prawny tej
sytuacji, otoczenie prawne takiego pisma, wagę prawna takiego pisma, sens
ewentualnej odpowiedzi, czy w ogole odpowiadac, a jesli - to jak?
Ja uwazam, że to jest wulgarne, w klimacie bolszewickim i pelne zemsty,i
nekania wtracanie sie w czyjes zycie prywatne.
Jakie opinie i rady?